Po co w ogóle oddzielny test? Bo po raz pierwszy oficjalnie Shimano włączyło tarczówki do swojej topowej grupy. Chciałoby się powiedzieć – znak czasów. Poprzednie, choć z nią współpracowały, były pozagrupowe. Po raz pierwszy też, co Shimano przyznaje oficjalnie, nie są to zmodyfikowane hamulce MTB (co zresztą było oczywiste dla każdego, kto porównywał zaciski), ale specjalnie stworzone konstrukcje na potrzeby szosy. Efekt? Manetki, które ważą 360 gramów oraz hamulce o wadze 515 g (dla porównania dla zwykłego Di2 liczby te wynoszą odpowiednio 230 i 307 g). Nową, kompletną grupę mogliśmy przetestować w ramach Eurobike Demo Days. Na tym samym rowerze jeździły dwie osoby, różnice w masie wyniosły 20 kg. Okoliczne tereny, a przede wszystkim zmienna pogoda, stanowiły idealne tło dla testu. Jakby w obawie przed głupimi pomysłami dziennikarzy część komponentów miała nalepki „prototype”, ale jakość wykończenia, jak i działanie, zdecydowanie świadczyły o tym, że są to już egzemplarze bliskie lub identyczne z finalnymi.
Przyznać trzeba, że najnowsza generacja hamulców obręczowych Shimano jest bardzo dobra, być może w ogóle najlepsza wśród konkurencji. Choć w parze z karbonowymi obręczami idealnie nadal nie jest, szczególnie gdy jest mokro. W ciągu trzech dni testowych zmokliśmy przynajmniej 9 razy. W takich okolicznościach przestaje się wątpić w potrzebę stosowania tarczówek na szosie. Oczywiście sytuacja z tarczówkami wygląda zupełnie inaczej, tak samo też było z nowymi z grupy Dura‑Ace. Nie mieliśmy możliwości sprawdzenia ich odporności na przegrzanie, bo było zwyczajnie za zimno (taki mamy klimat tego roku…), ale o hamulcach można wypowiadać się wyłącznie w superlatywach – są ostre, precyzyjne i łatwe do kontroli. Wypada tu podkreślić – nie oznacza to, iż uważamy, że tarczówki na szosie są konieczne. Tak się jednak składa, że mimo początkowego sceptycyzmu ich zwolennicy mają obecnie w BIKE przewagę.
A jeszcze chwilę temu np. cantilevery wydawały się podstawowym wyborem w przełajach („bo po co lepsze”), potem to samo spotkało szosę. Faktem bowiem jest, czy będzie to przełaj czy szosa, tarcze pozwalają jeździć szybciej. Bardziej precyzyjna jest kontrola prędkości, późniejsze może być hamowanie. Hamulce tego typu, takie jak nowe Dura‑Ace, dają prowadzącemu pewność, która pozwala mu prowadzić rower bezpieczniej. Także na mokrych zjazdach czy w grupie.
Shimano postarało się też, by niezauważalne ergonomicznie stało się przejście z manetek mechanicznych na Di2 z tarczówkami. Manetki w obu systemach są praktycznie identyczne. Główny cylinder hamulców ukryto w środku obudowy, nie da się go więc zauważyć. Ukłon w stronę konserwatywnych zawodowców? Być może, niezaprzeczalny jest fakt, że podobieństwo ułatwi im przesiadkę. Powinni przynajmniej spróbować i jesteśmy przekonani, że nie chcieliby do zwykłych hamulców wrócić. W końcu kto hamuje później, ten wygrywa. Czy nie?
MANETKA Manetka w wersji do tarczówek jest minimalnie grubsza od strony wewnętrznej, ale różnicę trudno zauważyć.
HAMULEC PRZEDNI Nowe hamulce najłatwiej rozpoznać po „pełnych” tarczach oraz mocowaniu Flat Mount zacisków.
HAMULEC TYLNY Tarcze to jednoczęściowa konstrukcja z aluminium, gdzie wszystkie elementy odpowiadają za rozprowadzanie ciepła.
PRZERZUTKA TYLNA Skąd my to znamy? Nowa Dura‑Ace Di2 ma bardziej płaską konstrukcję Shadow, znaną z modeli MTB.
Test Shimano Dura-Ace Di2 TU
Artykuł został opublikowany w numerze 8/2017 Magazynu BIKE, wersja elektroniczna TU