BMC Trailfox AMP – First Ride

Zżymanie się, że e-biki niszczą kolarstwo górskie, jest trochę jak mowa XIX wiecznych proroków, którzy w zmotoryzowanych powozach dostrzegali zagrożenie dla ludzkości. To całkowicie nowa gałąź przemysłu rowerowego, jeszcze w grubych powijakach, jednak już mogąca pochwalić się ciekawymi przykładami, które pokazują, jak wsparcie energii mięśni kolarza zmienia postrzeganie jazdy w górach. Idealnym scenariuszem jest posiadanie zwykłego roweru MTB i e-bika jako urozmaicenia scenariuszy. W moich ostatnio dominuje brak czasu na jeżdżenie tyle, ile bym sobie tego życzył, dlatego decyduję się na oblecenie znajomej górki maksimum dwa razy, zamiast trzech czy czterech, chociaż na cztery nie starczyłoby siły i czasu. No chyba, że miałbym Trailfoxa AMP. 

 

Nie miejcie złudzeń, rower poniżej to wersja AMP LTD, kosztująca zawrotne 13 tys. Euro, jednak oferowane będą dwa bardziej przystępne warianty, Trailfox AMP One i Trailfox AMP Two. Każdy z nich posiada taką samą ramę, system wspomagania, opony Maxxis w rozmiarach Plus oraz przedni amortyzator Fox 36. 

 

Z boku wygląda raczej typowo, widać w nim geny zwykłego Trailfoxa – ten sam system zawieszenia poddany stosownym modyfikacjom, dostosowującym konstrukcję do obecności silnika elektrycznego. Miękkie linie ramy sugerują, że mamy do czynienia z karbonem. Tylko tylny trójkąt pozostaje wykonany ze stopów. Każda wersja AMP’a charakteryzuje się ta samą ramą, różnią się natomiast osprzętem. W naszym testowym egzemplarzu pojawiły się same wodotryski, stąd cena. 


 

 

Tłumik Cane Creek DB Inline działa sztywno, co podyktowane jest zwiększoną masą roweru. Można wprawdzie ustawić go „na miękko”, tylko nie bardzo ma to sens. Wówczas rower zacząłby zapadać się w skok i jego efektywność w terenie zmalałaby. Pod dolną rurą ramy kryje się bateria, standardowa dla systemu STEPS, jednak skryta pod dedykowaną osłoną, chroniącą cenny akumulator przed uszkodzeniami. Komora baterii posiada podwójne ścianki, ale spokojnie – tu wszędzie jest karbon. 


 

 

Widelec Fox 36 Factory z powłokami Kashima na goleniach górnych został dostosowany do e-bików. Konstrukcję wzmocniono poprzez użycie większej ilości materiału, zmieniono też zachowanie tłumika w trakcie kompresji. Ponieważ Trailfox AMP posiada koła w rozmiarze Plus, zastosowano poszerzony rozstaw haków Boost. Już niedługo będzie to standard. 


 

 

System zawieszenia z wirtualną osią obrotu nazywa się APS (Advanced Pivot System). Widzieliśmy go w innych fullach BMC, w tym przypadku zmieniono położenie poszczególnych osi obrotu. Przede wszystkim dolny link powędrował nieco wyżej, aby zrobić miejsce silnikowi. 


 

 

Shimano XTR Di2 na pokładzie, czyli lepiej się nie da. System pozostaje w pełni zintegrowany z napędem Shimano STEPS E-8000, korzystając ze wspólnego wyświetlacza. 


 

 

Rower o tej masie zatrzymuje się dzięki parze hamulców do downhillu. W tym przypadku, Shimano Saint. 


 

 

Karbonowe koła do e-bika? Czemu nie. Tutaj parka DT Swiss HXC 1200. Cały zestaw waży nieco ponad 1600 gramów i ma swój duży udział w… o tym za moment.


 

JAZDA

 

 

Pierwsza rzecz, jaką robimy łapiąc się za e-bika jest jego „zważenie” w rękach. Spodziewamy się czegoś o masie skutera, tymczasem jest dziwnie lekko. Środek ciężkości pozostaje znacznie niżej, niż w większości rowerów jakie znamy, wliczając w to e-biki. Do tego koła są bardzo lekkie, co przekłada się na wrażenie, że 22-kilogramowy Trailfox AMP waży znacznie mniej, niż w rzeczywistości. Testowaliśmy dwa rozmiary, M i L, i dla osoby o wzroście 185 cm oczywiście lepsza będzie „elka”, jednak i jeden i drugi nadają się do efektownego przemierzania wzniesień. Rower w rozmiarze L jest solidnie długi, daje wrażenie niezwykłej stabilności, taka „wańka-wstańka”, nie chce się przewracać. Opony w rozmiarze plus praktycznie izolują w całości od drobnych wertepów, pozwalając na bezczelne obranie nawet najbardziej absurdalnej linii przejazdu. Spóźniasz zakręt? Nieistotne. Wpadasz w rock garden, który z daleka wygląda jak obietnica lotu nad kierownicą? Zrelaksuj się i jedź. Silnik fantastycznie wspiera kolarza już w trybie Eco, zmieniając zachowanie turbodoładowanego e-bika w coś, co jak żywo przypomina rower górski. Z tą różnicą, że pozwoli wjechać absolutnie wszędzie, nawet pod najbardziej strome podjazdy. W trybie Turbo wszystko jest szybsze i trzeba wykazać się wyśmienitym refleksem, aby zapanować nad oddaną mocą. A przypomnę, mówimy o rowerze o wadze 22 kilo, który powinien mieć zręczność hipopotama po sytym obiedzie, a który łamie wszelkie prawa logiki i nagina fizykę na swoją korzyść.

 

Zawieszenie w naszym egzemplarzu wymagało solidnego i starannego ustawienia, jednak nawet średnio dopasowane amortyzatory nie utrudniały roboty i umożliwiały wczucie się zarówno w rower, w jazdę jak i w trasę. Brutalne tarczówki Saint to zbyt wiele na single, nawet dla cięższych riderów, przydadzą się na trudniejszych, bardziej stromych sekcjach. Nisko położony środek ciężkości i lekkie koła dają zielone światło na szaleństwa w zakrętach. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest to najlepszy e-bike, na jakim do tej pory miałem okazję jeździć i to nie ze względu na cenę, ale na niesamowitą integrację wspomagania, zwinności i poczucia, że nikogo nie kantujemy, bo w końcu w dół najlepiej wspomaganie wyłączyć lub ustawić w tryb Eco, a na Stravie oznaczyć jazdę jako „e-ride”. I wszyscy powinni być zadowoleni. 

 

 

Więcej informacji o rowerze na STRONIE PRODUCENTA, my natomiast z chęcią poczekamy na egzemplarz testowy. 

Informacje o autorze

Autor tekstu: Łukasz Kopaczyński

Zdjęcia: Łukasz Kopaczyński, Maciej Wencel

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne