Brett Tippie „Director of Good Times”

Głośny, krzykliwy i zawsze w dobrym humorze. Brett Tippie mówi jednego dnia tyle, ile inni nie są w stanie powiedzieć w ciągu trzech dni.

 

Skąd bierze się ta energia, nie wie nikt. Wydaje się jednak, że pomogła Kanadyjczykowi w osiągnięciu sukcesu. Urodzony w Vancouver, dorastający w Kamloops, Brett przez lata jeździł na desce i w pewnym momencie zaadaptował swoje umiejętności do jazdy na rowerze. To były czasy, w których sport MTB był definiowany głównie przez wyścigi. O tych zaś Brett szybko nic nie chciał wiedzieć. Interesowały go ścieżki i strome zjazdy, a nie jak najlepsze czasy. Pokonywał więc ze swoimi szkolnymi kolegami – Richiem Schleyem i Wadem Simmonsem – szutrowe stoki, skakał ze skalnych skoczni i pokonywał pionowe ściany, na których wcześniej miał odwagę zjechać tylko na desce. Dowiedziała się o tym kultowa marka Rocky Mountain i zwęszyła nowy trend. Trzech przyjaciół dostało kontrakt. W związku z tym, że Cannondale zastrzegł dla siebie prawa patentowe do nazwy „freerider”, grupie nadano prześmiewczą nazwę „frorider”. Odtąd uchodzą za ojców freeride’owego myślenia. Podczas gdy Richie Schley i Wade Simmons szczęśliwie przeżyli złote czasy dyscypliny, Tippie wkroczył na złą drogę. Mamy jednak happy end. Brett wrócił, bardziej szalony niż kiedykolwiek.

 

Brett, czego żałujesz, gdy patrzysz na swoją karierę w MTB?

 

Jestem rozdarty. Z jednej strony żałuję momentu, w którym zdecydowałem się zejść na złą drogę, brać narkotyki i wszystko stracić. Z drugiej zaś strony wierzę, że czasami tak musi być. Kto wie, gdybym nie popełnił tylu głupot, wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Nie poznałbym mojej żony i byłbym inną osobą.

 

A wszystko zaczęło się tak dobrze. Uchodzisz wraz z Richiem Schleyem i Wadem Simmonsem za wynalazcę dyscypliny zwanej freeridem. Czy myślałeś wówczas o tym, że odegrasz tak dużą rolę? 

 

Nie. Ale oczywiście wiedziałem, że to, co robimy, jest cool. Wówczas zarabiałem pieniądze jako sponsorowany zawodnik na desce i wkrótce robiłem to samo, jeżdżąc na rowerze górskim. Dropy na żwirowni skakałem już w 1983, na długo przedtem zanim branża w połowie lat 90. zobaczyła potencjał w nowej dyscyplinie. Byliśmy gośćmi, którzy robili na rowerach zwariowane rzeczy, nawzajem rzucaliśmy sobie wyzwania i świetnie się przy tym bawiliśmy. Pytanie, wokół którego obracało się wówczas moje życie, brzmiało: czy jestem w stanie skoczyć z czegoś wyższego?

 

 

Ty wśród „froriderów” uchodziłeś za najbardziej szalonego, takiego, który odważy się na wszystko.

 

Zgadza się, lubiłem jako pierwszy decydować się na duże skoki. Podczas gdy inni jeszcze drapali się po brodzie, ja już pchałem rower na podjazd, gotowy zmierzyć się z dropem. W pewnym momencie straciłem jednak wszystko. Nagle goście tacy jak Wade Simmons czy Josh Bender byli w stanie zdobyć się na większe rzeczy.

 

Młoda jeszcze dyscyplina była w drodze na szczyt. Ty byłeś gwiazdą. Dlaczego zacząłeś brać narkotyki?

 

Myślę, że był to taki moment, w którym inni także robili podobnie zwariowane rzeczy. Teraz może to brzmi komicznie, ale bardzo mnie to wówczas zajmowało. Tak się jakoś wszystko ze sobą połączyło. W Whistler byłem kolorowym gościem, każdy mnie zapraszał: „Tippie, wypij z nami piwo”. Uważałem gości za głupków, że fundują piwo, zawsze więc piłem z nimi. W tym czasie rzuciła mnie moja dziewczyna. Byłem sfrustrowany, zacząłem wyłącznie imprezować, przesadzać z alkoholem i po raz pierwszy spróbowałem twardych narkotyków.

 

Jakich narkotyków?

 

Twardych. Wciągałem przez nos wszystko, co mogłem znaleźć. Myślę, że spróbowałem wszystkiego, tylko od rzeczy, do których potrzebna jest igła, trzymałem się z daleka. Przypominam sobie, jak kiedyś nie spałem bez przerwy dziesięć dni. Gdy tylko czułem się zmęczony, coś wciągałem.

 

Czy pamiętasz moment, w którym przestałeś nad sobą panować?

 

Myślę, że w ogóle nie zdawałem sobie z tego sprawy. Robiłem to, co wówczas najbardziej lubiłem robić, bawiłem się. Oczywiście zaniedbałem pracę profesjonalnego bikera, nie trwało to długo i sponsorzy dali mi kopa. Straciłem pracę i większość przyjaciół. Wstydziłem się tak bardzo, że tylko się chowałem, brałem narkotyki i szwendałem z podejrzanymi typami.

 

Co robili w tym czasie twoi koledzy profesjonaliści Wade Simmons i Richie Schley?

 

To były czasy sukcesów freeride’u. Byli zajęci produkcjami zdjęciowymi i wideo. Mimo wszystko nie zapomnieli o mnie. Próbowali uświadomić mi, że obrałem złą drogę. Przypominam sobie, jak Richie przynosił poradniki samopomocy albo Wade wyciągał mnie na wycieczki rowerowe z nadzieją, że mnie nawróci. Wtedy nie chciałem ich jednak słuchać, nie chciałem słyszeć żadnych rad. Miałem to gdzieś. 

 

Jaki był najgorszy moment?

 

Niestety było jeszcze gorzej. Zmarła moja babcia. Ojciec wybrał się więc znów, by mnie odszukać, by ściągnąć na pogrzeb. Tym razem mnie znalazł. Pomieszkiwałem wtedy w opuszczonych domach z typami o wątpliwej reputacji. Mój tato zaciągnął mnie do samochodu i zawiózł do domu. Gdy znalazłem się tam, dotarło do mnie, co stanie się, jeśli będę postępował jak do tej pory. Było tak, jakbym słyszał wewnątrz dwa głosy. Jeden mówił: „pieprzyć to! Wciągnij następną krechę!”. Drugi: „postaraj się jak najszybciej być czysty albo zejdziesz!”. Posłuchałem drugiego głosu. Wkrótce potem sam zgłosiłem się na odwyk. Po 40 dniach byłem czysty. Potem rzeczy zaczęły przybierać korzystny obrót. Spotkałem moją przyszła żonę, zacząłem pracę na budowie, znalazłem mieszkanie i spróbowałem płacić czynsz w terminie, czyli prowadzić najnormalniejsze pod słońcem życie.

 

Kiedy po raz ostatni wziąłeś narkotyki?

 

15 grudnia 2008. Po odwyku miałem kilka nawrotów, ale wkrótce zauważyłem, że naprawdę tęsknię do narkotyków tylko wtedy, gdy piję alkohol. Przestałem więc pić. Wszystko zdawało się zmierzać w dobrą stronę, aż mój tato zmarł. Trafiło mnie to niczym grom. Tato był i jest dla mnie wszystkim.

 

Dziś znów podróżujesz po świecie jako profesjonalny biker i moderator. W jaki sposób znalazłeś się z powrotem na rowerowej scenie?

 

Mój były sponsor Rocky Mountain w 2008 roku dał mi rower z nadzieją, że znów zacznę jeździć. W kolejnym roku dali mi nowy i zlecenie, by wyprodukować zdjęcia. Uświadomiłem sobie, co straciłem, najfajniejszą pracę na świecie – profesjonalnego bikera.

 

Nie mogłeś jednak z tego żyć, zgadza się?

 

Nie. W tym czasie zarabiałem na życie ciężką pracą na budowie albo jako drwal. Pracowałem z gośćmi o ograniczonych horyzontach, z którymi trudno było mi się porozumieć. Przypominam sobie przerwy obiadowe, w czasie których opowiadali, jak kogoś pobili. Myślałem tylko, co ja, u diabła, tutaj robię? Muszę zwiewać.

 

Jak ci się to udało?

 

Zacząłem się zastanawiać, jakie mam umiejętności. Zanim skończyłem karierę jako profesjonalny snowboardzista, moderowałem też snowboardowe Puchary Świata. Zawsze podobało mi się dostarczanie ludziom rozrywki. Wynająłem się więc na internetowej platformie Pinkbike jako moderator festiwali. Najwyraźniej spodobało im się moje show i dostałem nowe zlecenia. Mój były sponsor Rocky Mountain zorientował się, że podchodzę do sprawy poważnie i ściągnął mnie z powrotem do teamu. I znów byłem froriderem.

 

Wygląda to jak happy end…

 

No tak, bo to jest happy end. Ale nie wziął się sam z siebie. Miałem wielką wolę. W tym czasie musiałem zapewnić byt rodzinie. Rzuciłem robotę na budowie i w lesie, byłem cholernie szczęśliwy, że nie muszę przebywać z ciemnymi typami.

 

Powiedziałeś wcześniej, że czasami musi być tak, a nie inaczej. Czy mimo wszystko są momenty, w których żałujesz swojego upadku?

 

Hm, gdy mnie tak pytasz, jasne, z chęcią bym tego uniknął. Byłem idiotą. Straciłem cenny czas, jaki mogłem spędzić z tatą, a przez twarde narkotyki prawdopodobnie także kilka lat życia.

 

Wróciłeś, wydajesz się zawsze mieć dobry humor i nazywasz sam siebie „Director of Good Times”. Naprawdę jesteś zawsze szczęśliwy?

 

Często jestem o to pytany. Nie gram, zawsze miałem takie optymistyczne podejście do życia. Zapewne odziedziczyłem to po swoim tacie. Poza tym nie ma żadnych powodów, by wędrować przez świat ze skrzywioną miną. Moje hobby to moja praca. Mam cudowną żonę, dwójkę zdrowych dzieci, świetnych znajomych. Dlaczego miałbym mieć zły humor?

 

Wielu ludzi ma podobnie, a mimo tego zadręcza się wątpliwościami. 

 

Nigdy nie rozumiałem ludzi, którzy w ten sposób marnują życie. Myślę, że da się tym sterować, czy ma się dobry humor i czy wszystko poddaje w wątpliwość, czy też wędruje przez życie beztrosko. Zauważyłem, że jest mi lepiej, gdy przebywam z ludźmi, którzy są w dobrym humorze. Jeszcze lepiej, gdy zauważam, że ludzie wokół mnie czerpią przyjemność z mojej obecności albo śmieją się z moich dowcipów. To wiele mi daje.

 

Mimo wszystko muszą być rzeczy, które Tippiego zmuszają do przemyśleń.

 

(Brett długo się zastanawia.) Starzenie się. Chciałbym być wiecznie młody. Boję się, że nie będę kiedyś w stanie jeździć tak, jak robię to teraz. Martwię się też tym, że jestem stosunkowo starym ojcem. Generalnie mam lęk przed marnowaniem czasu. Dobrze, że wystarcza mi pięć godzin snu, czasami nie przesypiam całych nocy. Nienawidzę spać. Co za strata czasu.

 

Naprawdę? Tylko pięć godzin?

 

Tak, tak jest idealnie. Mogę zrobić rzeczy na komputerze, gdy dziewczyny są już w łóżku. Od kilku lat lubię nocne jazdy. Natura ma nocą zupełnie inne oblicze, poza tym nie boję się, że coś stracę, przecież inni wtedy śpią.

 

„Głośnik” Brett Tippie sam w lesie? Czy ty w ogóle znosisz dłuższą ciszę?

 

(Brett śmieje się.) Wierz mi albo nie. Nawet jeśli lubię przebywać z ludźmi, opowiadać historie i się wygłupiać, podczas moich nocnych jazd lubię też ciszę.   

 

 

Brett Tippie

ur. 31 stycznia 1969 w Vancouver, BC

Sukcesy

Profesjonalny snowboardzista od 1994 do 2002 roku, mistrz Kanady w boardercrossie, występował w serii filmów „Kranked”, członek Mountainbike Hall of Fame

Sponsorzy

Rocky Mountain, SR Suntour, Maloja, IXS, Armour Ryders, Ergon, Spank, Enve, Vittoria, OneUp, BicycleHub Shop, Painthouse Custom Airbrush, Aava Hotel Whistler

bretttippie.com; bretttippie.blogspot.com

 

Informacje o autorze

Autor tekstu: Laurin Lehner

Zdjęcia: Lehner, Ginson, DiLullo

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »