Home Miejscówki Zagraniczne W wodzie i we mgle

W wodzie i we mgle

0
312

Te góry mają to coś! Rok temu, po dwóch tygodniach tułaczki i zaliczania jednego po drugim najlepszych enduro dni w życiu, wiedziałem, że muszę tu wrócić. Góry wybitnie rowerowe, dla każdego. Powodów jest kilka… Decydujące może być ich położenie – blisko Polski, łatwość planowania logistyki. Brak tu jednego łańcucha górskiego, tylko grupy oddzielone głębokimi dolinami i dostępnymi przełęczami, mnogość parków narodowych, zwiastująca wyjątkowe atrakcje, czy wreszcie masa dzikich miejscówek, gdzie bez obaw o spotkanie z turystą na szlaku można oddawać się nieskrępowanej frajdzie z jazdy. O tę frajdę właśnie chodzi! W minionym sezonie plan był tak wypchany akcją, że nie było czasu na najważniejsze z punktu widzenia jazdy na rowerze po górach momenty – siedzenie na grani, żucie prosciutto (rżniętego przez makaroniarskiego rzeźnika z wielkiej nogi świni) i gapienie się na ścianę trzytysięcznika z nogami dyndającymi ze skały. Ot, cała filozofia. 

Ciężko oczywiście wykazać się taką dojrzałością w pierwszym kontakcie z Dolomitami, kiedy elektryzujące już z samej nazwy miejsca, które KONIECZNIE MUSISZ OBJECHAĆ, domagają się atencji w pierwszej kolejności, zaraz po wyciągnięciu mapy z plecaka. Tak było rok temu. Głodni wrażeń rzuciliśmy się w zaliczanie dolin, przełęczy i szczytów. Tym razem miało być inaczej. Miało być szlifowanie diamentów górskiej przygody, precyzyjne i z rozmachem zaplanowane akcje będące esencją enduro. Jechaliśmy jeszcze lepiej przygotowani pod każdym względem. Jeszcze więcej drogich rowerków, jeszcze więcej kolorowych ciuszków i najważniejsze – jeszcze mocniejsza ekipa, która w kolekcjonowaniu mocnych wrażeń nie miała sobie równych na całej włoskiej ziemi. Byłem pewien sukcesu!

(więcej…)

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Translate »