Tłusta Sobota ze Srebrnej na Sowę i z powrotem

Niby okoliczności się nie liczą, ale… nie tym razem. Nasza wyprawa odbyła się bowiem na fatach. Rzeczywistość szybko zweryfikowała plany, a te były ambitne – wycieczka ze Srebrnej Góry na Wielką Sowę i z powrotem. Do zrobienia latem w okolicach 2,5 godziny w jedną stronę. Z kulturalną przerwą na obiad daje to sześć godzin. Brzmiało świetnie!

Srebrna Góra i okoliczne góry w promieniach wschodzącego słónca wyglądała tak! 

Mieszana ekipa wrocławsko-katowicka spotkała się na parkingu pod twierdzą w Srebrnej. Najżywsze zainteresowanie wzbudziła Salsa Mukluk Roberta, na oponach 4,5 cala. Artur, oglądający rower, niestety nie jechał z nami, co nie przeszkodziło mu przebiec dużych fragmentów trasy naszym śladem. 

Niespełna 3 kilometry i pierwszy przystanek! Okazuje się, że śniegu jest nieoczekiwanie dużo! Wszyscy spuszczają powietrze. Robert mówi o 0,3 bara, Michał – na ćwierćfacie – nie bardzo ma już co spuszczać. Dorota schodzi do 0,2… Reszta podziwia fantastyczne widoki 🙂 Paweł – dla niego to były pierwsze trzy kilometry na facie w życiu – jeszcze nie wie, czego oczekiwać.
 

Im dalej i wyżej w las, tym weselej. Śniegu jest coraz więcej. Strome fragmenty częściowo pokonujemy na rowerach…

Wokół pogoda jak z bajki!

Płaskie fragmenty nie wyglądają jednak tak różowo, fragmenty szlaku da się pokonywać tylko z buta (w spadających ochraniaczach)

 

Najwspanialsze są zjazdy, bo… nie trzeba pedałować. Po za tym wyjątkowe wrażenia są gwarantowane – sprzęt żyje własnym życiem! 

 

 

A tymczasem słońce jakby tak czasami sygnalizowało, że czas nam się kurczy….

 

 

Ale jak tu się spieszyć, gdy trasa wygląda tak???

 

 

Śniegu było tak dużo, że tylko ultra niskie ciśnienie pozwalało na jazdę

 

 

Co robimy? Co z tym słońcem? Jeszcze nie połowa drogi, a my…. w lesie

 

 

Zjazd w stronę Przełęczy Jugowskiej. Na przełęczy decyzja – nie ma szans, żebyśmy zdążyli w tym tempie zdobyć Sowę i wrócić o rozsądniej godzinie. Restauracja jest otwarta, wybieramy więc przerwę i obiad. I zarządzamy odwrót!

 

 

Toczymy się z powrotem jeszcze przez godzinę, w szybko zapadającym zmroku. I włączamy lampki

 

 

Po ciemku, choć staraliśmy się wybrać jak najłatwiejszą trasę, gubimy drogę….

 

 

I na fatach dojeżdżamy do asfaltu! Na szczęście wiemy, gdzie jesteśmy, ostatnie kilometry z powrotem do Srebrnej mozolnie pokonujemy pod górę.

I docieramy do mety żywi 🙂

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski, Paweł Pupiń, Robert Kanclerski

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »