Miejscówki: Z Wysokiego Kamienia do Górzyńca

Zjazd idealnie nadaje się dla kogoś, kto chce spróbować słynnego enduro. Co więcej, w obecnej postaci jest do przejechania po prostu na rowerze górskim, o ile tylko nie boicie się zjeżdżania jako takiego.

Trasę „zawdzięczamy” Lasom Państwowym, które tradycyjnie już postanowiły ze szlaków turystycznych zrobić drogi do zwózki drewna. Szlak dalej jest malowniczy i wart odwiedzenia, ale tam, gdzie były wąskie ścieżki, momentami mamy do czynienia z autostradą pod ciężki sprzęt. Generalnie słabo (i nie wiadomo, co to ma wspólnego z ochroną przyrody).

Zanim ruszycie, oczywiście na górę trzeba się dostać. Tu możliwych jest kilka wariantów, zależnych od tego, czy macie bazę w okolicy, czy też przyjedziecie specjalnie samochodem dla tej właśnie zdobyczy. W wariancie drugim niezłą opcją jest parking przy stacji PKP w Piechowicach. Będzie to nasz punkt startu i meta. Do Wysokiego Kamienia macie 10,5 km i… 666 metrów przewyższenia. Trasa wygląda tak…

Jak widać, startuje z Piechowic do Górzyńca (zakręt pod mostem), by szlakami, a potem drogami dotrzeć do Szklarskiej Poręby Dolnej. Wysokość zdobywamy praktycznie bez przerwy, aż niemal do Zakrętu Śmierci, gdzie skręcamy w lewo. Tu moment odpoczynku i wreszcie pora na atak szczytowy – czerwonym szlakiem turystycznym na Wysoki Kamień. Jest… stromo, ale 99% do wyjechania. Nam całość zajęła 1:25 h. Na szczycie jest schronisko, gdzie można kupić co nieco. Właściciel jest mało sympatyczny, najwyraźniej męczy go częsta wspinaczka. Cóż, taki mamy klimat. Pierwszy fragment filmiku, otwierający nasz przewodnik, to początek zjazdu. A że byliśmy w środku lata, to i na szlaku byli turyści. Uprzejmie prosimy ich nie straszyć. Aż do Zakrętu Śmierci zjeżdżamy szlakiem żółtym.

Chętni mogą tu odpocząć, inni zgrabnie szukają ciągu dalszego żółtego szlaku, po lewej stronie Zakrętu Śmierci. W tym miejscu, jak widać, spotkaliśmy ekipę niszczącą szlaki pod pretekstem wycinki. Charakter szlaku specjalnie się nie zmienia, jest szybko i przyjemnie. Uwaga tylko na kamienie, są wredne i ruchome. Najfajniejszy jest fragment wąwozem. Koniec fragmentu to ostry zakręt w lewo (łatwo go przegapić). Po prawej, wśród drzew, kryją się stare sztolnie kopalni. Jest klimat (i pewnie skarby). 

Ten fragment jest łatwy, można też trochę poruszać nogami. Jeśli wam się nie spieszy, pod koniec sekcji jest piękny punkt widokowy – skały. Uwaga, to też punkt orientacyjny, za moment zacznie się zjazd. Nie jest długi, ale wredny – sypkie kamienie, kilka zakrętów, krzaki, wąsko. Można zwątpić, dokąd jechać. Powinniście wyjechać na torach.

Tuż za torami skręcamy w lewo, porzucając szlak żółty, wsiadamy na czarny. Na moment można się puścić, ale bez przesady, są ślady… wycinki. Hamujemy na asfalcie. Jeśli wszystko jest ok, powinniście poznać to miejsce – tędy podjeżdżaliście. Skręcamy w lewo, znajomą ścieżką w dół, w tę stronę jest fantastyczna. To generalnie chyba najciekawszy fragment szlaku! Tuż nad Górzyńcem skręcamy w prawo, fragmenty po czystej skale są warte powtórki. Chwilę przedtem… skończyła się bateria w kamerze, więc możecie je sobie wyobrazić. I koniecznie odwiedzić to miejsce! Wypadamy na asfalcie pod mostem, albo… tuż za szlabanem skręcamy w prawo i wjeżdżamy do Piechowic od strony Szklarskiej (główną drogą). 500 metrów niżej jest Pizzeria Bazyl. Pizza ma chyba milion kalorii!

Cały zjazd liczy 7,9 km. Nam zajął 22 minuty, bez pośpiechu.

A tu rower, na którym trasa została przejechana i nagrana – Dartmoor Wish Enduro. Więcej na jego temat znajdziecie w naszym podsumowaniu testu tutaj

 

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »