Miejscówki: Dzikowiec – tak to się (prawie) zaczęło!

 

Gdzie?

 

Wałbrzych ma pecha, bo potrafi zniechęcić dziurawymi ulicami i domami, które czasy świetności miały przed II Wojną Światową. Gdy jednak tylko przebije się przez miejscowe korki (remonty) i choć na moment spojrzy na miasto z góry, całość zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Prawdziwe góry wokół, a każda zdaje się obiecywać nowe trasy. Oczywiście, można od razu wybrać się do pobliskiej Głuszycy (Strefa MTB), Mieroszowa (znanego z zawodów enduro), Szczawna (4X i Grand Prix Langa), czy na Chełmiec (zdobywał go Bike Maraton). Gdzieś jednak na obrzeżach miasta, obok dzielnicy Biały Kamień, znajduje się Dzikowiec. Jadąc z centrum miasta, najpierw przejeżdżamy pod wiaduktem kolejowym (też w remoncie), a potem szukamy zakrętu w lewo. Pomocne są kierunkowskazy, po prostu na Dzikowiec (tu więcej na temat dojazdu  dzikowiec.info

 

Rampa startowa wyznacza początek trasy, trudno ją przegapić
 

Jaki rower?

 

W dobie dynamicznie rozwijającego się enduro wiele tras przestało już straszyć, Dzikowiec należy do nich. Na zjazdówce będzie zjechać najłatwiej, ale i na all mountain się da. Najgroźniejsze są progi, więc pełna amortyzacja wskazana, podobnie jak opcja wyjścia za siodło – tu przydaje się regulowana sztyca. Na lżejszych rowerach lepiej omijać dropy.

 

Dokąd jechać?

 

Miejsce startu znajduje się obok dolnej stacji wyciągu, tuż przy niej znajdziemy parking. Wyciąg jest czynny w weekendy w godzinach 9-16, w pozostałe dni trzeba wjechać na kołach (lub wejść pieszo) samemu. Idziemy albo na wprost pod wyciągiem (dla twardzieli), albo w lewo, drogą – jest tylko jedna, trudno zabłądzić. Fragmenty są strome, bardzo strome, przekraczają 20%. Z tego też względu lekki, ale mocny rower może okazać się rozsądnym pomysłem.

 

 

Pierwsza S-ka pozwala się rozgrzać…
 

Dla kogo?

 

Trasa nazywana jest po prostu zjazdową i na tle zjazdów znanych z polskich maratonów rzeczywiście fragmenty wydają się dość ekstremalne. Każdy jednak, kto choć raz jeździł w wysokich górach, tu poczuje się jak w domu, bo Dzikowiec ma charakter alpejski. Jest stromo, a to trzeba lubić. Albo wiedzieć, kiedy zejść z buta. Szczególnie niebezpieczne miejsca dodatkowo najczęściej wyposażone są w objazdy i siatki. Szczerze mówiąc, do najtrudniejszych tras zjazdowych na świecie trudno ją jednak porównywać, zarazem jest w stanie wzbudzić respekt. Być może właśnie jej opinia powoduje, że imprezy tutejsze mają niezbyt liczną obsadę, a niesłusznie. Warto zmierzyć się z Dzikiem!

 

.

 

..i kryje w połowie pierwszy duży próg, ale to dopiero przedsmak
 

Przebieg trasy

 

Początek trasy nie znajduje się na górnej stacji wyciągu, ale dobre kilkaset metrów w prawo. Są kierunkowskazy, na miejsce prowadzi dobrze widoczna droga. Ci, którzy bywali tu dawniej, podobno mogą się mocno zdziwić – sporo się zmieniło! Jedna z nowinek to rampa startowa, której nie sposób przegapić. Trasa zaczyna się w miarę spokojnie, korzeniami, małą skocznią, aż po piękną S-kę. Tu po raz pierwszy jest stromo. Zaraz potem zaczynamy długi, piękny trawers, gdzie między drzewami czają się kolejne spadki. Uwaga, niektóre dość niespodziewane, jak ten pierwszy, przez belkę, w prawo. Kolejne 100 metrów i pojawia się esencja Dzika, czyli najbardziej stromy fragment. Zaczyna się dziurą na trasie i niewielkim miejscem na dohamowanie. Potem ostre zakręty, aż do ścianki wysłanej kamieniami. Jest i objazd, ale zdecydowanie dłuższy, lewą stroną. O tyle interesujący, że niewiele łatwiejszy – kamienie są sypkie, podłoże ruchome. Kolejne fragmenty są coraz szybsze, ale łatwiejsze. Wystarczy nie przeginać. Po przecięciu drogi trasa stopniowo się wypłaszcza. Dwie duże skocznie – zdecydowanie dla odważnych – parę szybkich band. W końcu decyzja na drodze – prosto (płasko, parę mostków), albo drogą w prawo, już do wyciągu. Oba warianty nudne. Na szczęście, o ile tylko chodzi wyciąg, wystarczy 600 metrów, by znów wrócić… I zabawę można zacząć od początku!

 

 

Kilkaset metrów dalej kończą się żarty…

 

…ale na szczęście są i przyjemne fragmenty objazdów!
 

Cała trasa ma ok. 1700 metrów długości, a różnica poziomów wynosi 250 m. Najlepsze czasy podobno wynoszą ok. 2,5 minuty, przeciętnemu człowiekowi, który się spieszy, zajmuje to od 4 do 6 minut, o ile tylko jest zjazdowcem. Turyście za pierwszym razem z pół godziny. Nam, z kilkoma sesjami zdjęciowymi w ciekawszych miejscach, poznanie Dzikowca zajęło ok. 2 godzin.

 

 

Informacje o autorze

Autor tekstu: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: Michał „Wąski” Kuczyński 

1 KOMENTARZ

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] Czytaj również: Dzikowiec […]

Podobne artykuły

Instagram bike

Reklama

Wideo

Popularne

Translate »